chyba przyzwyczaiłam się do takiego widoku: porozrzucanych narzędzi i mnóstwa wszelakich śmieci, nie tylko "odpadów" budowlanych. po każdej ekipie sprzątam teren i mimo że kupuję zwoje wielkich worków, śmieci lądują w krzakach. przeczesywałam je już kilka razy: wyciągałam butelki i puszki po piwie, niedokończone soki i zepsute kanapki w woreczkach, pudełka po jogurtach, serkach, paczki po papierosach, papier, w których zawinięta była wędlina, pety, pojemniki po silikonie, skrawki taśmy, folii, rozłupane cegły ... żeby to chociaż było składowane w jednym miejscu ... (jedyną porządną ekipą był pan stolarz - pozamiatał wióry po zamontowaniu skrzynek w oknach ;)
najgorszy jest jednak smród papierosów. dom jest już szczelny i zamiast pachnieć farbą - wali papierosami! boję się, że nie da się tego wywietrzyć, że smrodem przejdą mury, drewno... zostawiamy otwarte okna, a mimo to gdy wracam z "budowy", wszystkie ciuchy nadają się do prania - bo śmierdzą.
może chwilowo pomoże mi chromoterapia ;) gdy nie ma jeszcze drzwi, kolory zabawnie wykukują zza rogów