warstwy domu
wkroczyli panowie od wykończeń i torpedują pomysły. może po prostu nie ruzumieją mojego "wyczucie estetyki" ;) i za mało estetyczne uważają pozostawienie co nieco odkrytego. gołe cegły (czyli ściana przez lata bezobsługowa, bo nie trzeba jej co jakiś czas odświeżać i malować) - zostały zaakceptowane, ale namawiają do zabezpieczenia narożników ścian metalowymi listwami (bo może się tynk kruszyć) i na to chcą położyć gładź - rozprowadzić ją równiutko, od linijki.
w tym przejściu nie będzie futryny i drzwi. pozostanie stara cegła (już wyczyszczona), na wierzchu będą też oryginalne drewniane elementy razem z nadprożem z deski, na której zachowała się jeszcze kora! nie chcę, aby na "zacieki" tynku nakładać gładź, bo wtedy ta newielka powierzchnia - na szerokość cegły - nie będzie równa: pojawią się uskoki.
oczarował mnie ten stary, prosty dom (zwłaszcza światło, które tu pełzało po ścianach) i drżę, czy efekt końcowy będzie przypominać to, co mnie zauroczyło.
rozebraliśmy go, ale nawet taki goluśki był piękny.
teraz kroimy dla niego nowe szatki - i oby było mu w nich dobrze, i oby nas nieustannie uwodził
uwielbiam ten widok! stara decha z korą, stawiany w latach 30. ceglany mur i nowa, dodana już przez nas, wylewka. podoba mi się ten nierówno zastygły beton, nawet te zacieki na cegłach. widać tu proces budowy, warstwy domu ;) nie chcę więc tego betonu zakrywać (pewnie znowu spotka się to z niezrozumieniem).
nad betonem pojawi się jeszcze szklana podłoga (niewielka: 2 x 1,5 m), z której będzie się wchodzić do dwóch górnych pokoi. taka szklana antresola (pierwotnie miała być drewniana) nie zadusi nam tej przestrzeni w ceglanej studni - klatce schodowej. lubię to uczucie, gdy wychodzę z małego, niskiego i ciemnego korytarzyka na zalaną światłem klatkę schodową - jakbym wydostała się na powierzchnię z jakiejś jaskini ;)